wtorek, 26 kwietnia 2016

ciagle i ciagle

Wiadomo temat choroby mamy dominuje.
Ale takie życie.

Gdy się dowiedzieliśmy  to przeżyliśmy SZOK.
Każdy inaczej to przyjął, każdy inaczej reagował.
Wiedzieliśmy tylko, że nie będzie łatwo.
Ale wiedzieć teoretycznie,
a przeżyć to wszystko osobiście to dwa światy.

Chemia przeszła masakrycznie.
Rodzicielka stała się wrakiem człowieka.
O wyzbyciu się człowieczeństwa już nie wspominam.

Teraz ma naświetlania, jest ciutkę lepiej.

Teoretycznie wiem, że może wystąpić omdlenie, że nogi się uginają.

Ale widzieć Rodzicielkę upadającą,
albo już leżącą, nie mogącą się ruszyć to już KOSMOS.

Człowiek staje się taki bezsilny i taki słaby.

O ile przejęłam rolę drygowania (chyba trochę za ostro),
Ciągle zwracam mamie uwagę by tego nie robiła, by tamtego,
absolutnie się nie schylała.
To gdy coś się dzieje niedobrego zero emocji we mnie tylko działanie.
Brat wpada w panikę, a ja działam krok po kroku, jak należy.

1 komentarz:

  1. mysle ze twój organizm broni się takim pozornym zobojętnieniem, nie daje załamać, masz poczucie jakiejś kontroli...nawet jeśli to nie jest dobre, to nie masz specjalnie innego wyjścia pewnie, trzymaj się i znajdz sposób na odreagowanie ;)

    OdpowiedzUsuń