Nie wiedziałam, że dredy zrobią taką furorę ;-).
Zdjęcia z przodu nie będzie.
Po pierwsze wyglądam w rozpuszczonych, póki co jak kogut po walce z pojedynczymi piórami,
a po drugie w nawiązaniu do (po pierwsze) chodzę w kucyku na zdjęciu dredów nie widać.
Wiosna przyszła za szybko, a w zasadzie lato.
Ja to lubię tak około 20 stopni.
Z walki z kilogramami to chwilowo osiadłam na laurach.
Wizyty się bałam na szczęście waga stoi, a bałam się,
że w okresie około świątecznym pójdzie w górę.
Rodzicielka zaczęła naświetlania póki co jakoś się trzyma.
Liczę na to, że koło czerwca/lipca wróci do normalnej sprawności.
A wtedy gdzieś bym chciała z Nią pojechać.
Nawet upatrzyłam sobie pewną chatkę,
;-)
Dzisiaj na dworcu siedział koleś w żółtej czapce. Jakaś taka wysoka i wypchana mi się wydała, dopiero po chwili domyśliłem się, że musi tam chować dredy. MNÓSTWO dredów ;)
OdpowiedzUsuńspełnienia planów życzę ;) ja już o majówce myślę ;)
OdpowiedzUsuńTeż bym chętnie gdzieś wyskoczyła... W końcu majóweczka coraz bliżej, ale... Prędzej mnie poniesie na porodówkę niż na wycieczkę. Tobie za to, życzę samych przyjemności - należy Ci się!
OdpowiedzUsuńDredów wprawdzie nie miałam, ale kiedyś przegrałam zakład i przefarbowałam się na niebiesko. Ładnie mi było i chciałam zostawić na stałe. To był piękny niebieski, odcień typu "błękit królewski" (royal blue), mój ukochany.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak teraz bym wyglądała - pani prezes w niebieskich włosach.
mocno trzymam kciuki za Mamę i za Wasz wyjazd co to za chatka?
OdpowiedzUsuńDobrze, że się w koncu odważyłaś i owe dredy powstały! Trza się realizować!:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Mamę!