czwartek, 5 grudnia 2013

blogi

Blogów codziennie przeglądam mnóstwo.
No i zauważyłam trend, 
że 99% osób piszących narzeka na listopad.
A grudzień jest ulubionym miesiącem.
No i ja się pytam czym się różni 27 listopad, od 2 grudnia.
Dla mnie niczym.
Teraz śniegu jakoś brakuje.
Wiec w sumie za oknem jest podobnie.
Pamiętam takie lata, jak z dzieciakami z bloku szło się na roraty.
Roraty zawsze były o 6 rano.
No i do dziś mam obraz, jak to całą chmarą się szło.
Brodziło się w śniegu.
Wtedy to i może był klimat, ale teraz.
Teraz  to jest szaro buro i wstrętnie.
Niby więcej się pali lampek na ulicy,
Ale dla mnie  nadal jest nijak.


Choć fakt sama myśl o tym, co się zbliża jest miłe.

Ale jaki jest sens tego, że panie stoją koło 3 dni w kuchni, 
po czym się je zmywa i po WIGILII.

24 grudnia w naszym sektorze w pracy będą 4 osoby.
Bo wiadomo kuchnia czeka.

Oki uwielbiam lepić uszka i pierogi z Rodzicielką.
Jakoś co roku sobie planujemy, że w piątek (przed 24) koło godziny 16.
Włączamy radiową trójkę - w tle leci licytacja, a my lepimy ;-).

Ale już widzę moją Rodzicielkę zmęczoną.

Chciałabym kiedyś gdzieś pojechać na ten czas.
I martwić się tylko kiedy trzeba wstać i w co się ubrać.
W sumie to już mam takie miejsce upatrzone.
Ale póki co to chwilowo poza moim zasięgiem.

odzyskałam aparat, jupi ;-)

 

5 komentarzy:

  1. Odkąd 5 lat temu umarła moja Babcia, to święta nie są już takie jak kiedyś. I nie chodzi nawet o niemożność doprawienia farszu do pierogów z kapustą i grzybami tak, by smakowały właśnie jak te "babcine".

    I choć święta są dla mnie czasem radosnym - ze względu na Latorośl - to też w ostatnie lata tego "czegoś" mi brakowało. Może właśnie atmosfery babcinych świąt.

    W tym jednak roku - jak sama wiesz - tak się wkopałam w te kiermasze i konkursy, że załapałam bakcyla i obiecałam sobie, że codziennie aż do świąt porobię ze dwie ozdoby na choinkę (fotki za parę dni u mnie na blogu, pierniki też będą).

    I pewnie gdyby nie to, to wolałabym zalać robaka, zakopać się w ciepłą pościel i przespać to wszystko.

    Trzymaj się, Natalio! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. pogląd na Święta zmienia się zdecydowanie. Dla mnie przestały być już miłym okresem - dobiega się do nich z zadyszką (połączenie pracy ze sprzątaniem), ale brak bliskich najbardziej dręczy. Powoli ich ubywało - babcia, mama - a teraz pozostaje już tylko problem jak ogarnąć dwie Wigilie (jedna u rodziny ojca, razem z nim) potem u rodziny mojego R. (bo oni nie wyobrażając sobie że może mnie nie być, a ja sobie nie wyobrażam że Wigilia bez mojego taty, a z kolei mój tata woli spędzać ten wieczór ze swoimi braćmi). I znów zadyszka z przejazdem między jedną kolacją a drugą, ustaleniem godzin by ze sobą nie kolidowały, upchaniem w sobie dwóch kolacji, i sumie nie jestem ani tu ani tu) Kolejne dni znów objazdówka między rodzinami i znów zadyszka. Zaczynam mile wspominać zeszłoroczne święta, gdy powaliła nas grypa i spędziliśmy je w łóżku.
    GA

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo listopad był ujowy, a grudzień dopiero się zaczyna i jest nadzieja, że będzie lepsiejszy... nadzieja matką... ;)

    OdpowiedzUsuń