czwartek, 24 października 2013

pierwsza pomoc

Dziś byłam po raz kolejny na szkoleniu z piewszej pomocy.
Facet, który prowadził, był nie tylko teoretykiem, ale również praktykiem.
Pierwszy raz wyszłam usatysfakcjonowana szkoleniem.
Pierwszy raz pracowałam z fantomem.

Teraz już aż tak bardzo się nie boję, gdy ktoś przy mnie zemdleje.
Lub gdy dojdzie do zatrzymania akcji serca.

Miało być zdjęcie kota.
Drugiego mojego brata, 
Ale komórka odmówiła współpracy.

4 komentarze:

  1. Kurs pierwszej pomocy może nam sie przydac nawet nie wiadomo kiedy, lepiej wtedy chociaz teorii troche znac niż nie znac :)

    Kararelka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wszedł ten przepis, że w firmie musi być ktoś przeszkolony, to zgłosiłam się na ochotnika. Tak czy inaczej by mnie wybrali, bo z racji posiadania sporej kadry pracowniczej w zakładzie potrzebujemy aż 4 osoby z certyfikatem z pierwszej pomocy przedlekarskiej i przeszkolonych w razie przymusu ewakuacji pożarniczej.
    Jako, że szef od wielu, wielu lat jest członkiem Cechu Rzemieślników, to wszelkie szkolenia mamy za darmo - w ramach składek członkowskich. Byłam na każdym, choć wystarczyło raz zdobyć ten certyfikat. Ale uznałam, że warto raz na jakiś czas przypomnieć sobie wszystko. I przyznam też, że także po każdym byłam usatysfakcjonowana, bo zajęcia prowadzili prawdziwi fachowcy (pracujący na co dzień jako ratownicy w karetkach).
    Niemniej... nadal nie mam pojęcia, jak zachowam się, gdy przyjdzie mi znaleźć się w sytuacji ekstremalnej. Poza omdleniem nie miałam do czynienia z zatrzymaniem akcji serca, poparzeniem, porażeniem prądem, wypadkiem na drodze. Mam nadzieję, że nie wpadnę w panikę.

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, ze kiedy jest się w trakcie tych szkoleń, w człowieka wstępuje duża pewność, że sobie poradzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam na kilku różnych szkoleniach z pierwszej pomocy, a mimo wszystko jak coś wydarzy się na moich oczach, to jestem pewna, że nie będę wiedziała co zrobić...

    OdpowiedzUsuń