czwartek, 31 października 2013

drapanko

No to zima już się zbliża.
Pierwsze drapanie za mną.
PIERDZIK dobrze się sprawił.
Poza tym ostatnio jakoś ciągle coś.
A to OC, a to mechanik-kabelki
Trzeba wymienić wycieraczkę tylną.
A podobno to nie tylko piórka, a całość.
Więc jedna wycieraczka droższa od dwóch z przodu.
Ojjjj tak PIERDZIK, to studnia bez dna.

Zastanawiam się jak przyoszczędzić.
No i nie mam pojęcia, 
skoro na same opłaty i PIERDZIKA idzie 3/4 pensji.
A gdzie reszta.
A co ja zrobię jak sama zamieszkam. 
Ehhh strach pomyśleć.

Ale póki co staram się pozytywnie do tego podchodzić.
Wczoraj drugi raz byłam na ping-pongu.
LUBIĘ TO ;-).
To nic, że nie mam pojęcia jak się odbija podkręcaną piłeczkę.
To nic, że 90% ścin mi "nie wchodzi"
Zmęczenie jest, pot się pojawia i o to chodzi.

a to sałateczka, którą się raczyłam z wiedźmami ;-)
 

3 komentarze:

  1. Kurcze, a ja nigdy w życiu w pingponga nie grałam :-)
    Oj tak, auto to wydatki, ale jak na początek powymieniasz wszystko co trzeba, to potem powinien Ci służyć bez problemu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A u mnie piękne słońce i temperatura na plusie :-)
    Autko to dość kosztowna wygoda. Mi się wczoraj udało swoje zaprowadzić do myjni na sprzątanie wnętrza - do tej pory woziłam piach plażowy z wakacyjnych wojaży ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jeszcze świerszcza nie drapałem. Ale wszystko przede mną :P

    OdpowiedzUsuń