poniedziałek, 28 stycznia 2013

...

Pytacie o wino różowe, 
ano często gęsto stoi między białym a czerwonym
jakoś mam poczucie, że jest takie łagodniejsze ;-)

Jeszcze poprzedniej notce nieco retorycznie o załamaniu i depesji.
Ale coś w tym jest, że ostatnio się miewam gorzej.
I brak męża i dzieci nie jest tego powodem.
Ciekawe ile taki kiepski stan się u mnie utrzyma.


4 komentarze:

  1. Hm... różowe wino, ja zanim nie przepadam. Wolę jasno i konkretnie albo białe albo czerwone. Lubię i ejdne i drugie, choć w trosce o moje zęby raczej wcale nie powinnam pić czerwonego (bardzo barwi zęby). Nie pijam go często ale ukrywac nie będę, ze mi się zdarza i lubię...a teraz pora grzńca...stoi u mnie jeszcze kilka butelek bo jakos od Świąt nie było okazji by skosztować :]

    OdpowiedzUsuń
  2. To wino różowe mnie intryguje na tyle, że chyba sobie je kupię na wypróbowanie:)

    A to, że miewasz się gorzej, to zapewne wina turbulencji pogodowych..:) Mi już troszkę słońca brakuje. Nie narzekam, bo w zasadzie lubię każdą porę roku, ale wiosną i latem też moje samopoczucie się poprawia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.. Każdy czasem potrzebuje bliskści, kogoś, kto jest zawsze i na zawsze. Nawet podświadomie, jeśli tego do siebie nie dopuszcza..

    OdpowiedzUsuń
  4. Minie tak szybko jak przyszło. Będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń