piątek, 19 października 2012

Z rana przeczytałam notkę ELFICY.
No i od razu pomyślałam o poście.

Nie pisałam dlaczego miałam tylko pare minut na przygotowanie się do ślubu i wesela.
Ano na 2 godziny przed dzwoni do mnie kolega, mówiąc mam problem.
Już się przestraszyłam o co chodzi.
A chodziło to, że zgubił klucz.
Mył auto i go odkurzał, i nagle kluczyki zniknęły.
Więc w te pędy pożyczałam auto i fru jechałam po kolegę
Okazało się, że klucz, wrzucił do pieca razem ze śmieciami z auta.
Klucz znalazł się w popiele w poniedziałek.
 Póki co kolega jeździ do pracy autobusem, hahahaha.

A dziś chciałam o butach.
Będąc w Chinach kupiłam sobie tzw cicpciochy.
Wydałam około 10 zł na nie.
No i stwierdziłam, że w nich pójdę na wesele.
Strzał był w 10.
Wracając z wesela stwierdziłam, że nawet mnie nogi nie bolą.
A to się zdarzyło pierwszy raz.
Bo jednak tyle godzin tańcowania robią swoje.

4 komentarze:

  1. no fakt, z tymi kluczami to niezły harcore.;| grunt to wygodne buty. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały pomysł! Oczywiście z butami, a nie z kluczami w piecu, hi hi hi...
    Pamiętam, jak 6 lat temu byłam na weselu brata, to też do kościoła poszłam w pięknych, nowiuśkich pantoflach na wysokim obcasie, ale już przy wychodzeniu z kościoła stwierdziłam, że tańcowanie w nich będzie istną mordęgą. Jako, że sala weselna była tuż obok mojego domu, to zanim goście weszli do sali, ja szybko czmychnęłam po wygodniejsze buty - wyglądem też przypominające te Twoje :)
    Nie dość, że się wytańcowałam i nie opadałam z sił, to pamiętam, że jeszcze ojciec panny młodej pochwalił mój twardy łeb. Co chwilę bowiem wypijałam z nim toast wódeczkowy. Niestety teściu nie zauważył, że ja sobie nalewałam do literatki wodę mineralną, a nie wódkę (której nie znoszę). W ten sposób upiłam ojca panny młodej, sama pozostając totalnie trzeźwa.
    Ach... ale mnie się wzięło na wspominki po Twoim poście :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesele w niewygodnych butach, to przegrana sprawa. Ja mam zawsze w siatce na przebranie. Sobie nie wyobrażam całej nocy na szpilkach. O, nie nie nie!!!

    OdpowiedzUsuń