niedziela, 28 października 2012

powrót

Było by mi za dobrze, gdyby wszystko ułożyło się po mojej myśli.
Wracając pociągiem, nagle stanęliśmy tuż przed Zawierciem i tak sobie staliśmy.
Okazało się, że lokomotywa straciła zasilanie.
Cokolwiek to oznacza.
Na szczeście Zawiercie to "pępek Świata", jak mawia moja znajoma ;-).
Dość szybko podjechał inny pociąg innej kolei czy jak to tam teraz jest.
Na szczęście uznali nam bilety.
Dojechałam do Katowic, a tam kolejne czekanie.
Jako, że dworzec w przebudowie, to nie było nawet gdzie usiąść.
Dobrze, że byłam ciepło ubrana.
Do domu dotarłam nieco spóźniona.
ehhh te koleje.

3 komentarze:

  1. co za przygoda! ale cała i zdrowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. masakra, całe szczęście, że jesteś już w domU!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem zdziwiona, że inne koleje uznały Wam bilety. To chyba jakieś święto było. Teraz już rzadko podróżuję pociągiem, więc za każdym razem dostaję zawrotu głowy.
    Żeby kupić bilet trzeba znać lepiej rozkład jazdy niż pani kasjerka, (numery pociągów i typ kolei), dotrzeć do prawidłowego okienka, pamiętać że w jednych okienkach uznają karty bankomatowe w innych nie (nawet na jednym dworcu), co gorsza jak planujesz więcej przesiadek, to się może okazać, że u siebie nie kupisz któregoś biletu bo to inna kolej, która na dworcu nie ma kasy (albo po prostu pani kasjerka nie wie że można). Do tego dochodzą standardowe spóźnienia, czasami usterki w pociągach (noc z pneumatycznymi drzwiami - które otwierały się i zamykały z głośnym "pfffffffff". I do tego przedział pełen Rosjan próbujących usnąć. Albo nie działająca klima (tym razem trafiło na Anglików - ja nie wiem co sobie inne nacje myślą o nas po takim przejeździe).
    Strach się bać. No ale nadal kolej wygrywa wygodą z naszymi autostradami in spe :-)
    Ostatnio nie mogłam zakupić miejscówki na powrót z Wiednia, bo pani zawiesił się system, i nie mogła mi sprzedać miejsca dla niepalących, działały tylko te dla palących. Zaproponowała, że jak już w wsiądę do powrotnego pociągu to w Polsce kupię ją od konduktora (za dopłatą oczywiście). (No ale na austriackich dworcach nie mają na szczęście takich problemów komputerowych).
    Anonim

    OdpowiedzUsuń