Udało mi się w końcu spaść z wagi już dwu cyfrową liczbę.
Jestem mega zadowolona.
Wiem, wiem, że przynudzam.
nie dość, że mało pisze to jeszcze tylko o diecie.
Ale mam poczucie, że przez chorobę mamy wszystko przestało mieć znaczenie.
Nawet w pracy już mnie nie ruszają sytuację, które kiedyś wyprowadzały mnie z równowagi.
A może tak jest lepiej.
I paradoksalnie "zdrowiej"
Kierownik czasami podchodzi i się pyta co się dzieje.
Bo nie odzywam się za dużo.
Zauważyłam, że już nie używam tylu słów co kiedyś.
Mam znajomego przy którym uwielbiam milczeć.
Daje mi to jakiś taki spokój.
A on mówi i mówi.
Dziwnie, bo to z reguły ja byłam tą gadułą.
Może bardziej doceniam wagę słów, hmmmmm.
Zdjęcie przezentuje Cieszyn.
2 tygodnie temu pojechałam tam sobie na jeden dzień.
Miło tak zostawić za sobą wszystko i być tu i teraz oglądając podziwiając.
Widać wszystko ma jakiś cel i sens... dużo siły życzę i wytrwałości.
OdpowiedzUsuńBo mówią, że mowa jest srebrem a milczenie złotem. Czasem warto pomilczeć. Gratuluję determinacji w dążeniu do osiągnięcia wymarzonej wagi. Grunt to nie poddawać się!
OdpowiedzUsuńJa też u siebie tak dawno się nie pojawiałam. Ponad miesiąc bez pisania :)
OdpowiedzUsuńNie przestaję trzymać kciuków za zdrowie Twojej Mamy i za pomyślność Twojej diety :D