Kiedyś z pakowaniem miałam ogromny problem.
Bo przecież wszystko się przyda.
Pełno ciuchów, których nawet nie ubrałam,
O jakiś przydasiach nie wspominając.
Po Chinach to się zmieniło.
Wzięłam polar ciepły duży i zajmujący 1/4 walizki.
Zaczęłam analizować pogodę (o ile to możliwe).
Pozbywać się zbędnych rzeczy.
Mistrzostwo osiągnęłam lecąc do Tajlandii.
Połowa plecaka pusta, mimo zimowych rzeczy tam zapakowanych.
Choć już w drodze powrotnej było tam znacznie więcej ciuchów ;-).
Wagowo mogłam mieć 30 kg, a miałam 13 lecąc.
A w drodze powrotnej 18KG.
A w drodze powrotnej 18KG.
To mnie też nauczyło brać tylko to co potrzebuje,
to co szybko schnie.
to co szybko schnie.
To co nie wymaga prasowania ;-).
Torebkę na co dzień również zmniejszyłam.
Jak sobie pomyślę ile ja dźwigałam
i jak moje ramie wyglądało (popękana skóra),
To aż mi żal siebie ;-)
Teraz mam tylko to co używam.
Tak jest lepiej.
2 tygodnie temu jadąc na weekend do Wrocławia
wzięłam plecak 20 l.
wzięłam plecak 20 l.
W połowie był on pusty i mega lekki.
Dziś również jest ze mną plecak.
Również weekend wyjazdowy
i plecak ponownie lekki i w połowie pusty ;-)
Ale hitem moim ostatnio jest "nerka"
Jedną kupiłam na wjazd na wakacje.
Ale będąc w Bangkoku kupiłam sobie nerkę marzenie,
Duża, tania - to jest to co lubię.
Całkiem niedawno dałam do uszycia pani krawcowej "nerkę" na wzór tej mojej,
tyle że w innym kolorze.
Póki co jest mega zadowolona.
Ręce wolne, ramię nie boli,
A wszystko mam przy sobie.
No ja tyle razy już się pakowałem a zawsze mam wątpliwości czy nie za mało...
OdpowiedzUsuńJa nie umiem się pakować. Jestem totalną niezdarą w tej lkwestii...
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała ograniczyć zawartość swojej torebki... Ale mam wrażenie, że wszystko tam potrzebne jest.
OdpowiedzUsuń