wtorek, 9 lipca 2013

urlop

Wczoraj wybrałam ostatni dzień urlopu z 2012 roku.
Fajnie, że nie trzeba wybierać do końca marca, 
a można do końca sierpnia.
Wybrałam się na działeczkę.
nie było mnie tam chyba z 1,5 miesiąca.
Po gradobiciu dach mamy wymieniany aktualnie.
Ojj nie ładnie to wygląda.

Kolega przyjechał z kosiarką-kosą, 
czy jak to tam sie nazywa,
Ale nie zgadałam się z osobą, która nam naprawia dach.
No i nie było co kosić.
Za to wyżyliśmy się przy ścinaniu żywopłoty i jakiegoś krzaka/u.

W piątek może zrobię ognicho ściętych rzeczy,
Kompostownik pęka w szwach,.

Nie umiem plewić, ale co tam może coś mi się uda zrobić.

A plan na porządki jesienne już mam.
Chce pozbyć się pseudo ogrodzenia.
Przkopać część działeczki.
Bo ja się nie znam,
No i teraz nie wiem co wyrywać, 
A co nie.

Zauważyłam, że mega mi się spędza czas wyrywając i tnąc. 
Choć jestem typowym mieszczuchem

2 komentarze:

  1. zauważyłam, że większość kobiet choćby były nie wiem jak miastowe, to jakiś pociąg do sadzenia, uprawiania, zbierania plonów. Choćby te plony to zioła w doniczce, rzeżucha, czy ho, ho pomidorki koktajlowe.
    To może nasz pradawny instynkt się odzywa???? Taki pierwotny pociąg do samodzielnego robienia zapasów.
    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. Też właśnie spędzam kilka dni wolnego poza miastem i niesamowite ile radości może przynieść pole kończących się już niestety truskawek
    Udanego urlopu!;)

    OdpowiedzUsuń