środa, 27 marca 2013

pech, a może peszek

Wczoraj w pracy zaczęło się coś palić, dokładnie grzejnik na parterze.
Niby ewakuacji nie było, ale człowiek nie wie co zrobić.
Niby były szkolenia, ale jakoś zapomniano nam powiedzieć co i jak.
BRRRRRR
Jeśli będzie kiedyś poważny pożar to spłonę.
Z 6 pietra nie mam szans, szczególnie, 
jak wszyscy biegną nie tymi schodami, które są dla nich przeznaczone.
Ręce opadają,

A dziś na dokładkę zaczął dymić autobus.
Pan wyłączył silnik.
Na szczęście to był przystanek przed moim, 
Więc dzielnie sobie doszłam ;-).
A to dopiero początek dnia.
Ciekawe co przyniosą pozostałe godziny.

znalezione gdzieś w necie ;-)

2 komentarze:

  1. wczoraj, podczas porządków, przygniotła mnie szafa. Nic mi nie jest, paznokieć odrośnie, cud, że nie skończyło się żadnym złamaniem. Ból kręgosłupa zaś jest i ledwo zyję. Jakby tego było mało z Pierworodnuym poślizgnęliśmy się dziś na oblodzonym i posypanym cienką warstwą piachy, przejściu dla pieszych. Młody upał na mnie ja zaś z wielką mocą pierdolnęłam kręgosłupem w podłoże. Capsi plaster i poszedł, bo ból niesamowity.
    Coś wisi w powietrzu, jakieś fatum albo licho jakieś.

    OdpowiedzUsuń