niedziela, 3 marca 2013

jak pech to pech

Z danych czasów Kraków pamiętam dość ubogo.
Sukiennice i obowiązkowa wycieczka do McDonalda.
Od tamtch lat wiele mineło, a ja powoli odkrywam uroki tego miasta.
Poza tym, że nieco mnie przytłacza to docieram w zakamarki i prze urokliwe uliczki.

Pochodziłam sobie po Kazimierzu, byłam na Starym Mieście.
Zawitałam do Wedla i szczerze nie polecam.
Czekolada nie dość, że jak by z torebki, to cena powala.

Obiad u Pana Podróżnika bardzo przyjemny.
Choć chyba nie tego oczekiwałam.
Poza tym Pan Podróżnik znacznie młodszy niż przypuszczalam.

Zdjęć niestety brak.

No i tu zaczyna się mój największy DRAMAT.
Przez moją głupotę i nieuwagę zniszczyłam mój aparat.
Wściekłość nie zna granic.
Nie potrafię funkcjonować, bez zdjęć.
A chyba przez jakiś czas będę musiała.

Tak jak bym miała mało wydatków, brrrrrr.

Zatem nie wiem czy notki będa opatrzone czymkolwiek.
Może będę umieszczać jakieś inspirujące zdjęcia z netu.
Czas pokarze.

A to jeszcze jedno z ostatnich zdjęć poprawnie działającego  aparatu.
Mój kubek gliniany z Chin ;-).


4 komentarze:

  1. Zazdroszczę wyjazdu...

    Jak to się stało, że popsułaś aparat?:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś zrobiła z pstrykadełkiem???
    o Podróżniku mogłabyś więcej napisać, no wiesz co:D

    OdpowiedzUsuń
  3. może jakoś uda się naprawić, kupić część na allegro?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyświetlacz zgniotłam i pewnie to koszt owego tego typu aparatu

      Usuń