Z danych czasów Kraków pamiętam dość ubogo.
Sukiennice i obowiązkowa wycieczka do McDonalda.
Od tamtch lat wiele mineło, a ja powoli odkrywam uroki tego miasta.
Poza tym, że nieco mnie przytłacza to docieram w zakamarki i prze urokliwe uliczki.
Pochodziłam sobie po Kazimierzu, byłam na Starym Mieście.
Zawitałam do Wedla i szczerze nie polecam.
Czekolada nie dość, że jak by z torebki, to cena powala.
Obiad u Pana Podróżnika bardzo przyjemny.
Choć chyba nie tego oczekiwałam.
Poza tym Pan Podróżnik znacznie młodszy niż przypuszczalam.
Zdjęć niestety brak.
No i tu zaczyna się mój największy DRAMAT.
Przez moją głupotę i nieuwagę zniszczyłam mój aparat.
Wściekłość nie zna granic.
Nie potrafię funkcjonować, bez zdjęć.
A chyba przez jakiś czas będę musiała.
Tak jak bym miała mało wydatków, brrrrrr.
Zatem nie wiem czy notki będa opatrzone czymkolwiek.
Może będę umieszczać jakieś inspirujące zdjęcia z netu.
Czas pokarze.
A to jeszcze jedno z ostatnich zdjęć poprawnie działającego aparatu.
Mój kubek gliniany z Chin ;-).
Zazdroszczę wyjazdu...
OdpowiedzUsuńJak to się stało, że popsułaś aparat?:P
Coś zrobiła z pstrykadełkiem???
OdpowiedzUsuńo Podróżniku mogłabyś więcej napisać, no wiesz co:D
może jakoś uda się naprawić, kupić część na allegro?
OdpowiedzUsuńwyświetlacz zgniotłam i pewnie to koszt owego tego typu aparatu
Usuń