Tak się ostatnio zastanawiam dlaczego ludzie sami sobie komplikują życie.
Wiążą się z osobami z którymi niekoniecznie chcą być związani.
A i tak brną w to, bo lepiej mieć kogoś niż być samemu.
Zupełnie tego nie rozumiem.
W październiku byłam na ślubie znajomych.
Jakoś zawsze byłam nastawiona na NIE.
Koleżanka o tym wiedziała,
Ale bała się zostać sama.
No więc ślub, wesele.
A teraz praktycznie nie ma z Nią kontaktu.
Mąż zabrania Jej gdziekolwiek wychodzić.
Gości do "siebie" nie zapraszają, bo mieszkają z rodzicami i siostrą męża.
A ona nie chce się kłócić, więc póki co ustępuje.
Mąż nie bierze pod uwagę jak się czuje żona.
Jakaś patologia.
A to dopiero 4 miesiąc małżeństwa.
No i teraz się zastanawiam czy jako znajomi żony jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić.
Bo widać w żony oczach, że jest mega nieszczęśliwa.
Dlaczego ludzie tak siebie krzywdzą ?????
Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie,ale wiesz mówi się, że miłość ślepa jest.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to już jest psychiczne uzależnienie od tej osoby, a szczerze wątpię, aby wiązało się to jeszcze z miłością. Bardziej może ze strachem. No albo ta osoba, pod wpływem długości stażu (czy narzeczeńskiego, czy małżeńskiego), tak przesiąkła już swoim małżonkiem, że widać w niej ewidentne odbicie jego cech i dobrze jej tak (czego po Twojej koleżance nie widać, czyli jeszcze nie jest z nią tak źle).
OdpowiedzUsuńAle jak można kochać kogoś, kto przynosi Ci więcej przykrości i łez, aniżeli radości?
A o tym lęku przed samotnością... To coś w tym jest. Ja też miewam chwile, że najchętniej bym to wszystko pierdolnęła, np. gdy NARZECZONY traci kolejną pracę (bo o to są głównie u nas awantury), ale coś mnie przy nim usilnie trzyma i nie może puścić. Jednakże jasno widzę jak na dłoni jego wady i jeśli tylko całkowicie "przegnie pałę", to KONIEC. Choćbym miała płakać po nocach, użalać się. Te stany mijają z czasem. I tak do tego podchodzę.
Jednakże ciężko mi zrozumieć fakt, jak można się tak bardzo komuś podporządkować, dać sobą manipulować i zabraniać komuś czegoś. To totalny psychopata jest z tego gościa!!! A zakładam, że sam sobie nie szczędzi wychodnego. Aż podniosło mi się ciśnienie w tym momencie. Dziewczyny to też są nieraz głupie - powiem wprost. Że dają tak sobą pomiatać! Ba - sama też kiedyś taka byłam, ale życie mnie nauczyło, że każdy może stawiać "warunki".
Mówi się, że strach nie ejst dobrym doradcą. I to parwda, ludzie czasami wolą być skrzywdzeni niż odejśc bo boją się samotności, boja się, że nigdy sobie już nikogo nie znajdą, że sobie nie poradzą...i wielu innych. Nigdy strach ani lęk nie ejst dobrym doradcą.
OdpowiedzUsuńKIedyś byłam w podobnej sytuacji jak Ty, tylko nie dotyczyło to moich znajomych, a szefostwa. On Ją właśnie tak traktował. Nie mogła nikogo do siebie zaprosić, bo mieszkanie kupił on, wyposazył on więc jest jego właścicielem i nie życzy sobie gości, no chyba, ze go tydzień wcześniej o to zapyta. Natomiast on, moze o każdej porze dnia i nocy zapraszać swoich kumpli dla kyórych ona ma gotowac kolację i im usługiwac jak kelnerka przy stole...to dopiero patologia;/ i w tym wszystkim malutkie dziecko, którego ona nie chcicła, ale on ją zmusił...
Jako osoba będąca od nich zależna nic nie zrobiłam. Ona mnie pytała, czy ja swoim partnerem mam tak samo (oni też nie byli po ślubie). JAk jej opowiadał, że nie i nigdy nie miałam tak jak ona, to widziałam, że ją to boli, potem, zrobiła się zazdrosna i na skutek tego bardzo złośliwa i zawistna. NAwet gdybym chciała, nie mogłabym nic zrobić. Nie w tej konfiguracji.
Z resztą pytanie-co można zrobić? nigdy nie wiesz jak się Twoja interwencja skończy. To nie znaczy, ze nie należy robic nic. Coś trezba, tylko co? JAk wyedukujesz ta laskę, że tak nie może być, a ona nie będzie chciała tego zmienić, to będziesz mieć tylko wyrzuty sumienia, ze pokazałaś jej coś, czego ona z braku odwagi nie może wprowadzić w życie.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby obydwoje poszli na terapię ale w prezyoadku takich zaborczów typów jak ten, to pewnie bardzo mało prawdopodobne.
Bo baby są po prostu głupie, najpierw wierzą w cudowną wielką miłość, potem jak się okazuje że facet to świnia to wierzą w wielkie przemiany z miłości, w przeprosiny z kwiatami raz na tydzień i kłótniami w pozostałe dni.
OdpowiedzUsuńNo ale mówi że kocha, prawda?
To, kogo wybieramy w dorosłym życiu uwarunkowane jest przez doświadczenia wyniesione z domu, ja pierwszy raz też wdepnęłam w toksyczny związek za to za drugim razem już nie dałam się w to wrobić. :P
Moim zdaniem w takiej sytuacji nie da się zrobić nic.
Można pokazać, że kobieta ma w Tobie wsparcie i tyle.
Interwencja tylko zaszkodzi...
Akurat co do sytuacji koleżanki, to ciekawa jestem na czym konkretnie polega "zabranianie" - zamyka ją w sypialni na klucz? mówi że jak wyjdzie sama to on spakuje jej walizki? Bo często jest tak, że jedna strona mówi "nie pójdziesz", a druga się po prostu podporządkowuje... fakt faktem chore to jest, małżeństwo czy też rodzicielstwo absolutnie nie oznacza zamknięcie się na wszystko co małżonka/dziecka nie dotyczy, ale jak widać dla niektórych właśnie oznacza.
OdpowiedzUsuńCóż, ja sama mam, jak wiadomo, jeden jedyny problem w związku ze związkiem ;-) który często doskwiera wielce, ale oboje nie uważamy tego za powód do rozstania (znaczy ja nie uważam za powód, on nie uważa za problem, hehe). Próbowałam gazylion razy "coś z tym zrobić" - nie dało rady. Może jeszcze da. A może zobojętnieję :-)
O, patrz, to ja mam odwrotnie: choć boję się samotności... Hmm... może nie tyle samotności, bo z dzieckiem o samotności (tej spokojnej) nie ma mowy, hi hi, ale... boję się tego braku stabilności i bezpieczeństwa na przyszłość przy okazji mojego bycia samotną matką... to jednak boję się z kimś związać. Jestem w takim wieku, że nie interesują mnie już jakieś przelotne związki i za każdym razem muszę brać pod uwagę dobro mojej córki.
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie ludzie za bardzo wszystko komplikują? Pewnie tak.
Aha - moje powyższe rozmyślania nie mają nic wspólnego z Wiadomo Kim :-)
kilka spraw: miłość bywa ślepa, uzależnienie psychiczne, "skłonność" do toksycznych związków, strach przed samotnością... życiowe błędy1
OdpowiedzUsuńznam to doskonale, choć winić mogę wyłącznie siebie i swoje "skłonności".
dziś na związek patrzę przez pryzmat dobra dziecka, i... jestem sama, wątpię, żeby to się zmieniło.
fakt, że jak są dzieci to nieco to inaczej wygląda
Usuńnie mniej jednak mam poczucie, że my baby to jednak naiwne jesteśmy