To co przeżyłam we wtorek nikomu nie życzę.
Poszłam elegancko do sadystki-dentystki.
Z dziwnymi obawami (czyżby kobieca intuicja?).
Zakończyło się rwaniem po kawałkach, bo ząb się kruszył.
Przekroczeniem dawki znieczulającej.
Cięciem dziąsła i wierceniem w kości żuchwy.
Chyba po operacji mnie tak nie bolało jak ząb - nie ząb.
Dochodzę do siebie.
Tyle tabletek przeciwbólowych to ja chyba przez pare lat nie wzięłam,
Co przez ostatnie 3 dni.
A na krześle, to aż mi same łzy zaczęły lecieć
I dostałam drgawek z emocji.
Wiem, że to nie ciekawa notka, ale musiałam z siebie to wyrzucić.
Oby nigdy więcej takich przeżyć.
To tylko żałować, że nie mieszkasz bliżej, to zaprowadziłabym Cię do mojej pani dentystki. Jest taka kochana, że nawet najtrudniejszą operację na szczęce doprowadzi do kwestii bardzo lekkiej do przejścia. A na koniec jeszcze dostaniesz pluszaka.
OdpowiedzUsuńBrzmi strasznie! współczuję mocno i trzymam kciuki za szybski powrót do normalności - możliwości jedzenia wszystkiego, ruszania żuchwą i pozbycia strachu przed kolejną wizytą u dentysty!
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję. 3 lata temu przeżyłam bardzo skomplikowane rwanie czterech ósemek. Na szczęście trafiłam do genialnego chirurga i było więcej strachu niż bólu.
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do formy!
PS. fatalnie ktoś wymyślił te nasz zęby... zazdroszczę krokodylom....