wtorek, 5 listopada 2013

no to mamy

W domu rodzinny szpital, choć podzielony na 2 mieszkania.
Młoda po urodzinach dość przeziębiona.
A moja Rodzicielka jakoś struta, z mega gorączką.
Kropelki żołądkowe nie pomagają,
Wódka z pieprzem, jak i sama również nie.
Zobaczymy co przyniesie dzisiejszy dzień.
Mnie zbiera, staram sie nie poddać.
W końcu na L4 byłam miesiąc temu.
Nie lubię tych moich przeziębień

Jutro miał być ping-pong, w większym gronie,
No ale w takim stanie to ja nie pogram.
A dziś zaczynam angielski.
Zwariowałam o 19,50 początek.


6 komentarzy:

  1. Syrop z mięty dodawany codzienie do herbaty (bądź sama łyżeczka, bo jest pyszny) podobno działa cuda z odpornością ;)
    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia na angielskim, na pewno dasz radę
    ja na pierwszej lekcji miałam wrażenie że pomyliłam zajęcia i jestem na jakiejś łacinie. Na szczęście jakoś się ogarnęło. Ale nadal każda moja dłuższa wypowiedź powoduje lekki uśmiech co niektórych lektorów.
    GA

    OdpowiedzUsuń
  3. Kot ma diabliki w oczach :-)
    Przypomniało mi się a propos pralki jak nasza kota była pierwsze dni z nami i wsiąkła totalnie, przetrząsnęliśmy każdy zakamarek 25metrowej kawalerki, w której wówczas mieszkaliśmy - zwierzaka nie ma. A akurat pranie się robiło... oczywiście odstawiłam regularną histerię, że pewnie wlazła niezauważona do pralki i tak oto dokonała żywota... Wyłączyliśmy pralkę i tak przed nią staliśmy bo nikt nie miał odwagi otworzyć. A kota jak gdyby nigdy nic wylazła z wersalki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no moja łapa tez tak kiedyś zrobiła, mama leciała po sąsiada, bo się sama bała pralkę otwierać, a Łapa przeszła koło nich otarła się o nogi i sobie poszła, a jak ją wołała mama to nic zero odzewu

      Usuń
  4. Z bardziej drastycznych obrazków - kuchnia mojej babci - stary piec węglowy (z tzw. sabatnikiem z metalowymi drzwiczkami na zasuwkę - czyli tamtejszym piekarnikiem. Babcia energicznie zamyka sabatnik, odpala piec i spokojnie gotuje. Nagle sabatnik ożywa - coś się w nim tłucze, rzuca, szamocze. Kot na szczęście został odratowany (przeszedł długotrwałe moczenie w zimnej wodzie) ale przysnął bardzo mocno i swąd sierści było czuć.
    Jeszcze raz odstawił nam taki numer, zanim nauczył się że w piekarniku się nie sypia. Pewnie wyglądało mu to na super domek dla kotka - niewielka wnęka, w której po wygaszeniu ognia długo utrzymywało się ciepło.
    Gall A.

    OdpowiedzUsuń